«

»

DZIEŃ DOBRY

W arkadii mej dzień od pobrzasku słabuje,
podłe humory okazując raz po raz.
Jest
? chłodny
? ponury
? słotą doświadczany
? gdzieniegdzie w mgle złudny,
prosi się o parasol, kalosze i kurtkę
lub kontemplowanie z perspektywy łóżka.
Oto me powody dość koniunkturalne,
dla których używam tu kurzu wysłowień,
kożucha fabułek zawilgłych, spleśniałych,
fraz niemych i głuchych na podszepty formy
odpornej na kaprys, fałszywe zarzuty
niezdrowej obraźni. To nimi zarazem
wspaniały styl sławię, niezrównaną klasę,
z jaką po południu przemyślna aura,
sama cierpiąc hańbę, bezwstyd niewolnictwa
u słońc stetryczałych, skrytych w gęstych chmurach,
z dyskretną odwagą nader przykrą porę
przekształcić chce w kryształ świetlistej wszechmocy
i raj mi przywrócić choć w nocy na chwilę.

Dodaj komentarz