«

»

PO DRODZE

Zajrzysz do mego domu
ciekawie i z lękiem
jak
wiatr zbłąkany w zacisze,
rzeka w nieznaną dolinę.
Ujrzysz
stół kurzem pokryty,
podejrzliwość
lustra
wskrzeszoną ruchem,
szary widok na zewnątrz,
pustkę uschłą z tęsknoty
za jakąkolwiek formą,
pojmany mrok przez pająki.
Butem
rozetrzesz zleżały okruch
przy krześle.
Spróbujesz
wzniecić ogienek wspomnień.
Wątły zaraz
zagaśnie.
Nie odczekasz.
Nie zostawisz śladu.
Z westchnieniem
odejdziesz w ulgę.

Dodaj komentarz