«

»

LUNAPARK

Noc.

Jest noc
pozorów i beztroskiej fiesty,
noc wirtuozerska.

Jest muzyka. Na hali
? poświęconej mi łące rozkwieconej, górskiej ?
noc koncert wiosenny serwuje na dzwonki.
W programie spektaklu

kaprysy scherzando,
gorące romance
oraz kołysanki nastrojowe bardzo,
proszące w sen
z taktem,
mamiące zmysły wręcz boską ekstazą,
jaką da eskapada
wkoło młynem diabelskim
do pierwszego brzasku
na oklep, a potem wprost w otchłań zjeżdżalnią.

Jest koncert na dzwonki.
W przestrzeniach nad halą trwa istna feeria
iskier,
dozwolone tradycją cudne fajerwerki,
pyszne pióropusze
? to rządzą się bogato złocone skowronki:
wzlatują, opadają,
wzlatują, opadają,
wzlatują, spadają,
migocą,
rozrzucając cekiny kolorowe
wokół i pierścionki
(żonglerka rozbłyskami jest jakby grą w bierki).

Są więc dzwonki
wesołe, wielobarwne skierki,
tęskne nutki piosnek.
Owe żywe igrzysko
na łąkę krokusów, ostatnich pierwiosnków
zwabia liczne pasterki, tancerki
niewyrosłe, wciąż dziecięcą sforę
wielce rozbrykaną.
Poskromić tej zgrai nie chce,
nie potrafi
przybyły o zmierzchu na koniu pstrokatym
jeździec wierzchem,
górskich krain stróż nocny.
Dozorca w kapeluszu, butach z cholewami
(ostrogi przypięte)
? osobnik słusznej tuszy, wąsaty,
nadęty niczym księżyc w pełni ?
trzyma
pejcz w dłoni dla większej powagi.
Wierzchowca dał na popas;
widać go z oddali,
wiatr mu grzywę rozwiał.

Jestem.
Obserwuję noc
mnie dedykującą swój urok radosny.
Jednakże,
z emocji drżąc mocno,
oczekuję już chwili trudnej a doniosłej,
gdy stróż hal kwitnących
weźmie się pod boki,
zaintonuje pieśń bardzo starą
juhasów
sławiącą właśnie ją
? noc górską, z szałasów, śródskalną, zuchwałą,
która wkrótce w pląsach,
ozdobiwszy włosy pióropuszem strojnym,
wiodąc orkiestrantów przez stoki przepastne
poza me bliskie, lecz niezbyt wyraźne
horyzonty zdarzeń,
lekko jak się patrzy
odbiegnie na pustkowia
obce, poświęcone łąki,
żeby tam przybyłych,
obecnych mi obcych,
zachwycać do woli
powabem mej wsobnej,
mogę przysiąc,
wiosny:
znów galowym
koncertem
na
szaleństwo
dzwonków
i gusła
gustowne,
i wzloty
skowron
ków,
i sen
kolo
ro
w
y
.
.
.

Dodaj komentarz