Wiersze

ARETE

Smucisz się, Arete?
Czemu?
Sądzisz,
że bez umiaru idealizuję ciebie?
Niesłusznie!
Nie sięgam po twój wizerunek.
Daleko mi nawet do chęci
określenia twej istoty.
Jeśli we mnie bywasz,
to tylko,
tylko
jako biblioteka
nieskończenie wielka
albo antykwariat
zaczarowany
a zarazem najczarowniejszy
w mieście:
siwa pani,
okulary,
cisza pełna treści,
regały wspominków,
półki starych pragnień oraz marzeń,
zgarbiony jegomość,
który uważnie wertuje
pocztówki i grawiury
niekiedy sprzed wieku,
(ach, ze sporej księgi
oprawnej w półskórek,
trzymanej w rękach
przez kogoś nieporadnie,
na podłogę pod meble spada kartka papieru
z notatkami; ktoś będzie mieć problem!)
ponadto
wiszące godnie
w powietrzu odpowiednio dusznym
dwa mole
oczytane,
do słońca wystawione w oknie
sztuczne tulipany
niewątpliwie nabyte dawno, dawno temu
oraz
opasłe tomy spisanej historii
Popielidów
i dynastii Piastów,
z myszami na okładkach,
wśród nich kot pręgowany.
Zwierzak leży,
wygrzewa się,
przeciąga leniwie.
Nagle kicha od światła.
Ziewa niedospany.