«

»

OCZY

Łódź trwała na cumie do granic możliwości napiętej,
aż szyper łagodnym kluczem otworzy wodę na oścież
wyśnioną cudnie, na oczy przejrzy głębię,
gdy z cichych wzgórz w zatokę spełzł wieczór
niedojrzały życiowo i głodny wciąż nowych połowów.
Wreszcie łódź ruszyła między światła przystani,
swobodnie weszła w żywioł. Pierwszy wgląd
w głębinę to jedynie trening, ćwiczenie z ciekawości.
Drugie wejrzenie miało być przynętą
(nie nazbyt pomyślne, gdyż bryzą powiało,
w morze deszcz jął siąpić).
Trzecie stało się sprawnie zarzuconą siecią
? nić wykazała właściwą odporność na kaprysy
ciśnienia, wiązania wytrzymały liczne próby ucieczki
przedsięwzięte przez sploty czynników
i okoliczności niezmiennie przypadkowych.
Burza podbiegła do łodzi niczym zabłyśnięcie,
olśnienie prawdą nagą nagłe a treściwe.
Poddała sieć tarciu i zmianom napięcia.
Trwałe dotąd więzi raptownie uległy zerwaniu,
połów zaś zapadł na gwałtowną niepamięć przydenną.
Wieczór.
Wszelkie oczy z łodzi patrzą swego morza.
Czas jak wielki chciwiec znowu ze wzgórz schodzi
cichcem na połów.

Dodaj komentarz