«

»

GREGGY WŚRÓD NAS, BIG SUR

Znów razu jednego Greggy Sprawna Gardziel,
który wytrzaśnięty z rękawa na sucho
wśród nas się pojawił i osiadł u kumpla
Gary`ego Snydera, spity w gęstwinie jak
bąk, bela żorżety w błękitne zwierzęta,
kokardy, śnił mile tequilę i skręta,
Kreolkę ognistą ? na skale poemat
w Big Sur. Szturchany, że deszcz kropi, jęk wydał,
bełkot: “Pretekst! Mię zwodzisz! Precz stąd, posłańcze
piekieł Kalifornii! Niby dajesz ramię,
a wciskasz cyrograf! Zbędna gra, szachraju!
We łbie wiersz, skarb krnąbrny… trojaki mam… tu zaś
krąg wszechzła ? twój świat mi urąga bezkarnie?…
Żal krtań mu zdławił. Załkał. Głaz duszy łzawy,
skarb snu skrył w rękawie… głowę z poematem…
Ech, tip-top był Greggy Wysłużona Gardziel!
Super bywały w owym czasie rękawy!

Dodaj komentarz