«

»

DIAPSALMATA MATUTINA ? ad me ipsum, in solitudine

(repetycje poranne z S?rena Kierkegaarda)

Oto prolog psalmu…
Perła krągły drobiazg
? skazą, garbem, udręką, pieśnią smutku, boleści
modo lacrimoso w egzystencji małża.
Brylanty seryjnie
? temat snów wieprzowych; w diamentach, nie perłach,
przebierają racice i gustują ryje…

? Pan Poeta to czym jest?
? Nieba gwiazd rozbłyskiem.
Księżycem. W dzień światem. Jak śmietana mgłą gęstą.
Łzą na wiersz. Swym własnym brzemieniem i degrengoladą.

? A kimże Poeta? Jak stać się Poetą?
? Szafarzem jest magii. Wieczystym pielgrzymem. Wieszczem.
Aojdą. Wszelako najczęściej minstrelem niedoli. Jest wreszcie
złudy udrękę, głębokie cierpienie kryjącą w psychice
i sercu tragiczną postacią o ustach rzeźbionych misternie
tak, że kiedy przez wargi przelewa się rzeka ciężkimi falami
westchnień, lamentu, szlochów i skargi, brzmi jak cicha melodia,
pokarm duchowy mieszkańców Olimpu, Parnasu, Arkadii.
Ów po?te maudit przywodzi na pamięć los tych nieszczęśników,
(co przekazał dziejopis Diodor Sycylijczyk, mało dziś popularny
autor posągowej ?Biblioteki historycznej?)
którzy w byku ze spiżu despoty Falarisa, sadysty z Akragas,
na ogniu leniwym gorzeli powoli;
wrzask bólu wniebogłosy nie mógł zmiękczyć tyrana
? w jego uszy ciekł w kształcie muzyki łagodnej
niczym zaśpiew liry czy poszum zefiru.

…Ludziska się tłoczą, ciżba gęsta, swarliwa, niepojęta zgoła,
głaz obok głazu, dąb obok dębu dokoła Poety.
Morały mu prawią i mamią świecznikiem:
?Nuże, zaśpiewaj, śpiewaj jeszcze, boski!
Nie staje nam strof twych, ckno za twą melodią?,
co explicite znaczy:
Niech nowe katusze
umęczą twą duszę; niechaj twe wargi będą jak wprzódy,
gdyż ewentualny trwożny krzyk twój, którego nie sposób
całkowicie wykluczyć, tak samo jak twe uporczywe milczenie
strach zrodzi, lęk nawet przed czymś potężnym, nieznanym,
a przecież, Poeto, cichość nut twej męki, kołyska melodia
cierpienia i bólu jest dla nas przyjemna.
Czekamy!
Nie spraw nam zawodu ? nie chcemy ci wyrazić
dezaprobaty ni zniecierpliwienia?
? wskazują oczyma leżące na polu opodal kamienie.

Wnet dyżurni krytycy bezkompromisowi przystępują z perswazją,
zachętą, groźbą ostracyzmu w przestrzeni publicznej:
?Słusznie. Albo ?albo! Podług prawideł naszej estetyki
tak być powinno. Jako i my tyś krew z krwi apolińskiej?.
(Jasne, że krytyk podobny artyście, ot, kropla do kropli,
jakkolwiek nie tai męki duszy w sercu; wszak jest jej wyzbyty…
Czuje żal do Poety i niechęć, że tworzy ? on sam, geniusz in spe,
nieodkryty talent, nie jest zdolny ułożyć dwóch słów własnej pieśni,
nie wyrazi tedy, nie wyda ustami chociażby najcichszej muzyki.

Oto są przyczyny, dla których się najmuję jako świniarz zwykły.
Brylanty skojarzeń ? rzut garścią przed wieprze;
wolę śpiewać im z wdziękiem bukoliki allegro a piacere
tak, żeby podopieczni w chlewie zdołali melodię wykwiczeć
affettuoso pantagruelicznie,
niż być artystą słońcem, księżycem boleści w pełni,
we mgle nicią mowy wiązanej grubym sznurem, cieniem
okszy nad sobą, kurtyną. Poetą, którego pieśni
chcą słuchać ludzie kamienie.

Dodaj komentarz