«

»

JA KNIEJA

Mój las to nie malowany pośród pól zagajnik,
nie parę sągów spróchniałych badyli,
ale zjawisko.
Świat widowiskowy światła i cieni.
Poszum, pogwar, pogłos.
Także wydźwięk chwili, podszept i zaśpiew.
Mgiełka pajęczyny.
Struktura piętrowa pradawnej kultury,
którą trudno ogarnąć oczami
? u spodu chrobotki, mech,
cicha czeremcha jak na zawołanie,
na tle chmur miękkoszarych zębate kontury. Czerń.
Zdegradowane jednostki z szeregu,
karane za wygląd lub marne maniery,
poddane bywają okorowaniu.
Koronowany dziedziczny monarcha, berła dzierżyciel
z twarzą w strupach sęków ma krzaków brwi gęstwę,
ruchy korpusem, gdy wieje, dostojne.
Roszczeniowa postawa licznych tu owadów,
zwłaszcza mrówek, os, jętek, pszczół, muchówek,
świadczy dowodnie,
że mój las to wszechświat nieobjęty czułkiem,
zwykłymi zmysłami, bogaty organizm dostosowany
do potencjału i umiarkowanych pokus klimatu,
ułożony porządnie
podług rzeki dążącej do nieboskłonu
północnych obrzeży kniei.
Natomiast wedle drwala,
którego autorytet, mierna oskoma na dobra,
skromna skala potrzeb topornych
zasługują na szczery poklask, mój las
jest jak młokos ostatni z kompleksem niższości,
na błysk nieodporny, łakomy pochlebstwa,
podatny na zło przywleczone przez gości.
Na ogół spokojny, powściągliwy, zgodny,
jakkolwiek sporo dębiny w nim zdrowej
? twardych stanowisk i postaw niezłomnych ?
tudzież zadziorności sosen do sporu skorych,
do zwarcia z każdym drzewem, kiedy wiatr im nagle
uderzy do głowy bądź sczochra włosy.
Już trwa w pobliżu na posterunku,
już do zwady gotowa grupa złowróżbnych brzóz czarnych.
Na efekt waśni czeka z oskołą
najpowabniejsza srebrno-biała panna.
Mój las to pełne wrzosowisk polany,
podnóża wydm grzybne, derenie
świdwy, kępy jałowców. Zaskrońce. Jelenie.
Sarny, lisy i dziki, zwierz jeszcze grubszy.
Sroki, sójki z kosami do spółki
(chyba brakuje cietrzewi).
Niespożyte komary, stawek jeden, drugi,
bagien rechot żabi, z nich strugi,
w końcu stróże na służbie

Dodaj komentarz