«

»

MUR

Onegdaj
biel pokonując,
kolczaste krzaki zamieci,
ujrzeli nad wzgórzem dalekim
kreślone przez ptaki okręgi.
Przy drodze potężne dęby.
Mur z cegły czerwonej.
Dom zasiedziały za murem.

Przez otwór w murze koślawy
figurki się przedzierały
ruchliwych w zabawie dzieci.

Ten widok wymuszał pytania
niekiedy wręcz chaotyczne,
dyktował zaś odpowiedzi
zbieżne z rytmiką kroków;
również oddechy
obojga zeszły
się w parę jedną.

Drużbowały im wtedy
nieba zwichrzone
oblicza,
które zastygły w nich potem
na moment
przezwany życiem.

Dziś
w drugą stronę poszli,
gruntownie odmienieni.
Trudny to musiał być powrót.
Noga za nogą sunęli
w mgle gęstej jak biała smoła
ślepi na piekło. Niemi.

Dodaj komentarz