«

»

JA, KOGUT, KOZA

Co ja tu robię o kukuryku w gminie Wiązowna?
Otumaniony wiejskim powietrzem, frazeologią
i kolorytem obrastam w związki metamorficzne;
teraz mozołem skromny krok w nowe.

Na oko oko.
Na oku groza.
Na boku koza.
Oto i oko, groza i koza wiązana z godną postronka
troską do wiązu wciąż niestarego, ale kaprysem,
wyrokiem losu i geometrią Euklidesa obeznanego
z problemem skosu; nie tajemnicą mu kąt pochylenia,
pienne zdolności do przyciągania istot skaczących
(kogut akurat daje z fasonem sus na grzbiet czorta,
arię z grzebieniem chce piać in extenso).
Podniosły nastrój drwalskiego znoju, obraz przestroga:
zwalone drzewię drewnem bez duszy, czas wsuwać
na wóz foremne kłody, och, kukuryku, ach,
kukuryku, ech, w gęstwie zmysłów koń gryzie uzdę,
kopytem skrobie żuka w chitynę ? wozopsychoza,
okrzyk furmana ? prr, stójże, mówię!
Pstrykanie kciukiem. Znów kukuryku w świecie wartości
nosi się, prosi, poranek rosi mgiełką róg kozie, wozak
pod wąsem ćmi skręta z flegmą; papieros śmierdzi
kiepską machorką. Bezruch i spokój to krótki moment.
Już niedopałek podeszwą gniecie, zaciera dłonie,
oj, będą deski, może i krokiew, kozadowoza roni,
mee, łezki, ja zaś, jak sądzę, o, kukuryku, w grozę
obrosłem formą
związaną kozy
z postronkiem.

Dodaj komentarz