«

»

DROGA NA OSTROŁĘKĘ

Jak mądrze od kropki po kropce dotrzeć do kropki? Nie grzech to
obnosić się z takim problemem? Znów kawa i piwo papieros
brak formy brak chęci brak ciągu brak środków na tytuł
z uśmiechem brak ścierwa agresji pomysłu na treści
brak pieprzu na finał brak sensu chaosu
na trudy początku. Ból w płucach i nerwy
znów skrętem pod piwo haust kawy epilog
remedia dla duszy zbawienie higiena
stek bredni absurdów nijakość symetrii
i lukier wyrazu pozorny futuryzm
wierutne skrupuły strasznego mieszczucha.
Drętwym umysłem uwiędłym konceptem na Rzym ruszyć pora
lub na Paryż Wiedeń może Ostrołękę
wzrokiem łapczywie sięgając po New York ? z wieczorem pod rękę.
 
Krzyż na krzyż przy drodze noga kroki myli
galimatias myśli plątanina nitek
sioło po siole światłem wyczerpane
zakręt znów zakręt lis koty kot zakręt
anioł stęka dobranoc diabeł szepce noc szpetna a dobry dzień dobry
wiadomo co nagle to po nich na asfalt rzut saren
i dalej na łąkę pod lasem pod nosem poeta lokalny tam jambem
porasta trochejem dach z chatą związany refrenem
na wieki: wio siwek wio echo wio! Amen.
Chłop rządzi konfurką trochę potwór wąsaty szedziwy ćmi faję
i chrypi: wio siwy na amen! Koń ciągnie kopyta dół góra na zmianę
smak owsa pamięta wspomina pożąda niewąskiej pół miarki co
w żłobie ? rży ? wietrzność dziś marna ? drży w tyle wór ziaren
strwożonych więzionych na żarna.
? Dziękuję. Bóg zapłać!
? Drogi bezpiecznej daj Boże szczęść Boże! Wiśta wio siwy! Do
stajni!
W dal pieszo. Ach! Znikąd się dzikus przyplątał! Pies świeży trop
wącha rzeczowo prozaik poeta nim kieł kły powbija w swój los
psi porządek ? niebogę mą nogę przy kostce. Krzyk
darmo: prosić bogów Parnasu ratunku gdy abdykowali dość dawno
w katakumbach się bożą? Im trzeba na pomoc!
Czas mija. Pies sobie nic robi ogonem i potem dopiero za czasem
minionym znudzony umyka w swą dobroć; poigrać chce z kotkiem.
Pustota opłotki mgła ciemna ? aktorka zarazem reżyser nastroju:
? las w wersów harmonię złożony losowo
? bezbronne bezzębne pól frazy i miedze ? nietoperz z defektem
? wron hiperbole ciche. Tu piękno! Przelot miotły złą stroną
na czarno słabostką usterką pasażer w sutannie
wiatr pusty mu gmera. Spod oka ramienia strach szura
w rów chichot zającem w kapustę po prawej.
 
Dać wiarę? Za tym szarakiem w zagonie warzywa już Ostrołęka:
pierwszą uliczną latarnią śni miasto z przekorą rzekomy brak fabuł
rozpyla tematy po księżyc nad Narwią świetlista oferta towaru
wciąż żywa na jutro mej sławy jest prima wprost ekstra!
Wtem błysk! Flesz! Pamiątka! Opis trzech kropek z wyprawy po laur?

 

Dodaj komentarz