«

»

FILOZOFIA W OGRODZIE

Ach! Jakież to proste dbać o wygląd Ogrodu,
zakląć go w obraz lub wierszem opisać, w innym dziele opiać.
Starczy wysłuchać wykładu tez mistrza Friedricha Schellinga
? siąść w sali przy oknie z widokiem na przyszłość i głowę
w skupieniu spuściwszy na piersi, tak oto śnić się.
Pięknie śnić sobie…

Jeśli od ręki więź filozofii ze sztuką określić, niech będzie rzeka,
konkretnie brzegi. Ten filozoficzny skryty jest w łozach, sztuki zaś rąbek
Arkadii skrzący się w słońcu. Można inaczej: nieważne brzegi, a filozofią
są wody rzeki, dyskretne tonie, sztuką jej lustro, pokusa wzrokowi.
Filozofia wprost, bezpośrednio sobą, sacrum przedstawia, natomiast
sztuka to myśli w zwierciadle odbicie szczere, zdeformowany duchem
strwożonym, drgawką jestestwa w cielsku fantazji, bądź czysty ogląd,
indyferencji wyraz, lecz głównie boskość (artysta Bogiem), jakkolwiek
zdarzyć się przecie może, iż golca twórcę z długiem, rodziną
zgłodniałą życia bez lęku o chleb znęci w Ogrodzie posada stróża
i zadowoli świadomość misji, godność konsula honorowego,
było nie było najwyższej rangi boże namiestnictwo. Sztuka, wszak
bałamutka, do dystyngowanej pani filozofii stosunek ma familiarny
pomimo widocznych różnic w postawie, manierach, upodobaniu
strojów, szczegółu, przypraw kulinarnych.

Światy Ogrody. Ogrodoświaty.
Świat idealny i świat realny… o ich potencji, o kwiatostanie przesądzą
pojemna, zasobna konew, szpadel z powagą głębi wejrzenia, sprzęt do
postrzyżyn trawnika, grabie, sekator, także pazurki, solidna krowa
niezastąpiona w produkcji znanego z walorów odżywczych nawozu
naturalnego wraz z życiodajną jaśnią ? światłami piękna, prawdy i dobra.
Piękno ni tym, co ogólne vel idealne (temu się równa prawda),
ni tym, co do cna, czysto realne, w oczach rosnące (jak strach
czy zdumienie, czy oczarowanie), ale dyfuzją, kompletną syntezą
obydwu. Konstytuuje się, urzeczywistnia na styku jasności z materią,
gdzie idealne czas mile spędza w pożyciu, wspólnocie z realnym.
Paradoksalnie co racjonalne, przybiera łacno zmysłowy charakter
magii, zjawiska. Filozofia wysoko się wznosi ponad idee izolowane
dobra, prawdy i piękna jako zórz wachlarz, jako w Ogrodzie jedno
praźródło. Również po to bije godziny wspólnemu sercu jedną za drugą,
iżby ogrodnik przestrzegał reguł, planu zabiegów agrotechnicznych.
Jest cnotą, nauką, w końcu też sztuką. Cnota ją różni od matematyki,
która, wiadomo, nie formułuje zasad moralnych ultymatywnie.
Z dobrem współgra udatnie wolność, z prawdą konieczność.
Kreślona tu egzegeza piękna, iż ideału, realiów jednią, zawiera pewnik
(nim istne szczęście, kwiat błogostanu) tudzież tezę (czy ryzykowną?)
o indyferencji niezależności, też obowiązku, percypowanej z uwagą
w tym, co realne. Ex definitione piękną jest więc poezja, wiersz
(miano utworu, w którym najwyższa wolność wyrażana słowem
nakłada sobie obrożę wymagań, ryzy imperatywu).

Sztuka jest absolutem syntezą ? wiosno-jesienią, miłosną osmozą,
złączeniem swobody oraz przymusu, będących w identycznej relacji
jak przypadkowe z intencjonalnym, natura z rozumem sprawnym.
Jej boskość polega przeto na tożsamości działania nieświadomego
i świadomego, piruetach zamiaru i presji bliskich szaleństwu.

Piękno i prawda w aspekcie idei są jednym; sedno drobnej różnicy
w tym, iż prawda oglądana jest podmiotowo jako archetyp (kamień,
którego trwały byt zanegował ongiś George Berkeley, zacny empiryk),
podczas gdy piękno jako odbicie intencji twórcy, ergo obiektywnie.
Prawda, nawet gdy ponętna, niebędąca pięknem nie stanie się
absolutną (jeno swym cieniem na wpół weredycznym, grymasem) i vice
versa. Nagminne zderzanie jej z pięknem w twórczości wynika stąd,
że aprobuje się, błogosławi prawdę ułudy niewychodzącą z ram
skończoności. Z naśladownictwa, podrabiania prawdy powstają
właśnie twory potwory, imitacje sztuki, w których podziwiamy tylko
mistrzostwo, z jakim osiągnięto zamierzony efekt, bez związku
żadnego z boskością; owa niby-prawda w twórczości artystycznej
pięknem fałszywym, pseudo-pięknem; prawdziwy nim zachwyt
dowartościowuje, na piedestale stawia pustkę i pozór.
Z tego samego powodu dobro dalekie od piękna jak pusty Ogród,
zorany, nie jest wartym poznania dobrem absolutnym i na odwrót.
Bowiem w swym absolucie również dobro staje się pięknem,
przykładowo tam wszędzie, gdzie moralność nie polega już wcale
na walce wolności z koniecznością, lecz wyraża porządek.

Prawda i piękno, dobro i piękno nie odnoszą się nigdy do siebie
jak treść i forma, alfa i omega, hubka i krzesiwo czy cel i droga
doń prowadząca, są raczej tym samym ? jedynie usposobienie
iście apolińskie w prawdzie, dobru i pięknie (harmonia oznacza
niekłamaną moralność) jest autentycznie wrażliwe na sztukę,
zwłaszcza na poezję. W istocie nie sposób się sztuki nauczyć,
choć kuszą Ogrody, choć proste wymogi i znane pryncypia ? ot,
pięknie śnić się.
Śnić sobie…

Dodaj komentarz