Zgodnie ze zrządzeniem dyrektora poczty,
dbałego jedynie o biznes garłaczy,
też ich synogarlic jednako nam obcych,
my ? oksymorony, beztroscy posłańcy
zwyczajowej troski z sekretem, tęsknotą,
pilną informacją po prośbie czy skardze,
na styku mgieł białych i wzgórz czarnej magii
mijamy się prosto obojętnym wzrokiem.
Ale to pozory, efekt zaskoczenia,
jako że czekanie okazji do lotu
w jednakowej porze, ekspresowym tempie,
po tym samym torze, acz w różnych kierunkach
i gotowość spotkań zawsze skutkujących
bezwiednie zmniejszoną dynamiką skrzydeł
są ważnym przyczynkiem do dziejów wróżbiarstwa
z gwiazd, fusów i wosku, badania aspektów
metafizykalnych w parapsychologii
oraz roli zjawisk w naukach pokątnych.
Tej naszej historii t?te ? t?te, powiązań
jest tyle zaledwie, ile chęci, potrzeb
ślących epistoły. Zależnie od losu,
co hojnie obieca, a co postanowi,
będzie z nas moc, splendor, cenne panaceum
na ból egzystencji, głębia lisiej nory,
słodka iluzja, że uchronić w niej da się
myśli przed udręką, zmysły przed zmąceniem,
sen płochy przed strachem, spisanie na straty.
Tak. Z nami, czczym hasłem, źle sprzęgać nadzieje.
Lepiej nie wiedzieć, czy coś z nas uleci
poza stożek zdarzeń w przestworza, czy most na
pokusę zwodzący pozwiera ramiona,
dopuści do bramy otwartej na oścież.
Mimo wszystko sądzę, że jest sens tym razem
fluidami lotek, skrzydłami się złączyć,
skoroś na rubieży niewyraźnych roszczeń…
skoro stoję właśnie przed wyborem między…
skoro nasze oczy i tak ślepe w locie.