«

»

JASKINIA

Duklę od Iwonicza Zdroju odgradza majestatyczna, wyniosła i tajemnicza góra Cergowa.

Na temat pochodzenia Cergowej, zwanej też Górą Uczuć, krążą rozmaite opinie i domysły. Prawdopodobnie jest ona skamieniałym łbem dinozaura z Oceanu Tetydy, resztki ciągnącego się na przestrzeni wielu kilometrów szkieletu widoczne są w postaci monumentalnej wychodni skalnej znanej jako Leski Kamień.

Całkiem niedawno, nieledwie przed chwilą, byłem w jednej z licznych jaskiń Cergowej. Zanim opowiem o niej, pozwólcie, że zaimponuję wiedzą, którą praktyczni poeci całkiem zrozumiale uważają za niepraktyczną…

Jaskinie są efektem osuwania się zboczy w wyniku długotrwałych opadów deszczu bądź fizycznych bolączek steranych wiekiem gór. Inne powstały, gdy skorupa ufnej w swe moce Ziemi nadęła się, rozwarstwiła, nie potrafiła potem scalić. Jako zjawiska krasowe jaskinie są typowym składnikiem górotworów wapiennych.

Jednak najwięcej jest jaskiń, o których milczą nawet ambitni speleolodzy ? niezaznaczonych na żadnych mapach, będących poza kręgiem zainteresowań grotołazów. Taka jaskinia rodzi się i umiera jak człowiek, jej los i byt zależą od niego. Ulega zniszczeniu, gdy człowiek o niej zapomni lub tylko nie potrafi odnaleźć wejścia…

Mam właśnie taką swoją jaskinię. Odwiedzam ją codziennie z chwilą przebudzenia, gdy świt nastaje.
Jej wrota skryte są w kwieciu, wśród wysokich, pachnących traw. Żeby odnaleźć wejście, muszę dokonać licznych zabiegów. Niekiedy myślę, że posiadają one urok guseł, może i egzorcyzmów ? wypowiadam wiele słów i wykonuję gesty, których znaczenia sam często dociec nie potrafię.

Potem schylam w pokłonie głowę i wchodzę…

Najpierw wnoszę okruch światła, dopiero gdy we wnętrzu rozwidni się nieco, przenoszę kamienie nieśpiesznie, ostrożnie, jeden po drugim, bowiem w jaskini przechowuję znalezione podczas wędrówek bryły piaskowców, granitów, wapieni, brekcje i zlepieńce, a nawet gorącą jeszcze lawę bądź martwe już bazalty. Drogę w obie strony pokonuję wielokrotnie. Niezmiennie zostawiam w jaskini także wodę, przedniego gatunku mąkę i sól ? dobra mogące się przydać.

Okazy układam bez jakiegoś specjalnego planu, gdzie wolne miejsce, pod ścianami. Niektóre z wniesionych kamieni posiadają tę właściwość, że w jaskini zaczynają rosnąć. Inne zaś zwolna kruszeją; bywa, że pozostaje po nich jedynie długo zalegający podłoże pył.

Być może nie znam jaskini wystarczająco dobrze. Nie wiem, czy docieram do jej najdalszych zakątków, choć za każdym razem przebywam w niej długo, bardzo długo. Ponieważ czasem ubywa kamieni, wody i soli, znajduję zaś rubiny, perły, szmaragdy, także krople wina i rozrzucone ziarno czy kruszynkę chleba, zapewne posiada odnogi, korytarze, przejścia do innych jaskiń. Tu i ówdzie dostrzegam ślady tęczy, najczęściej smugi czerwieni, złota albo bieli. Widocznie ktoś moją jaskinię odwiedza.

Odchodzę zawsze skoro świt. Jaskinia żegna mnie u wrót. Tam właśnie zapadam w sen…

O świcie…

Dodaj komentarz