«

»

BIAŁY KRUK

Czy w parku, czy w lesie… nie zawsze, lecz często… gdzie jestem, gdzie patrzę… tam pląsa radośnie rusałka tęczowa. Wkoło niej wolno żyją posiadacze przeszłości. Szczerbami w koronach wyrażają brak wiary w wieczne dobro jutra. Od świtu do wieczora krąży ptak nad nimi ? kruk biały. Oddala się i zbliża… oddala się i zbliża… Nie chce, nie musi, nie umie inaczej. Gdy przestaje krążyć, świat wokół zanika. Właśnie tą nietrwałością, przemijaniem się różni biały kruk od kruka zwykłego.

Z brzaskiem najpierwszym zwykł się wzbijać w przestworza. Pachnie wtedy ziemią, rosą łąk kwitnących. Krążąc, tchnie powietrzem. Ogrzewa je. Odciąża, mimo że wiatr wznieca. Wzbudza barwy jasne, chociaż cienie rzuca. Sprowadza deszcz, śnieg czasem.

Na pozór działa bez planu. Zwalnia. Przyśpiesza. Przyśpiesza. Zwalnia.

Konkurencji zapewne się bojąc, odrzuca kolejne oferty pomocy deklarowane przez posłańców kruczoczarnych słońc. Nie czuje się misjonarzem.

Piękny dzień jest dzisiaj, rusałko pląsająca. Obraz słońca dźwigam, niosę ci z wiarą nieśmiałą, że wiatr nie rozwieje, a mgła nie rozmyje postaci twej we mnie. Mam nadzieję, żeś rozsądna, że wiesz, bo wiesz dobrze chyba, jak ostrożnie obchodzić się trzeba z niebieskim owocem.

Jeśli jednak tkwię w błędzie, niebo dziś wybuchnie i spłonie. Pożar świat przesłoni. Czy w parku, czy w lesie… nie teraz… z wieczora nieprawdą się staniesz, złudzeniem… ja zaś ? najbielszy, najjaśniejszy z kruków ? będę musiał światła nowego na oślep poszukać.

Dodaj komentarz