«

»

DOBRY KAMIEŃ

Jak wspomniałem, w Mościskach pod Lwowem przy wjazdowej bramie pałacu hrabiny Potockiej rósł kamień. Wedle ksiąg parafialnych pojawił się tam w 1840 roku, nikt go przedtem nie widział. Przepadł podczas letniej powodzi w roku 1947.

Rosnące kamienie są obecnie tak w Polsce, jak i w całej Europie zjawiskiem o wiele rzadszym, niż w wiekach średnich. Historyczne dokumenty potwierdzają ustne przekazy, że głazy zwane Prządkami rosły nieprzerwanie na wzgórzu nad Krosnem aż do pierwszych lat XVIII wieku. Dziś ich malownicze fragmenty stanowią prawem chroniony relikt przyrody nieożywionej i przyciągają licznych turystów.

Zastanawiające, że w pobliżu mieściny Ajelo de Malferit pod Walencją rósł Dobry Kamień, inkrustowany przeczystymi kryształami o barwach hiszpańskiej tęczy, jako żywo kształtem i strukturą przypominający kamień z Mościsk.

Kamień przynosił szczęście Ajelo. Miasteczko omijały wszelkie dziejowe zawieruchy i kataklizmy natury. Okolicznym mieszkańcom darzyły się najpiękniejsze kwiaty, najdorodniejsze pomarańcze, palmy i figowce, a oliwne gaje obficie owocowały co roku dwukrotnie. Tłoczona tu oliwa pachniała ceglastą ziemią, była barwy starego złota, a słodka tak, że ściągali po nią kupcy z odległych krain, nabijając dukatami kabzy wieśniaków. Wiadomo na przykład, że oliwą tą obficie skrapiał potrawy nadworny kucharz polskiego króla Augusta II Sasa, zwanego Mocnym.

Kamień był tak wielkiej urody, takiej dobroci, że wielu śmiałków próbowało go zdobyć na własność. Mimo wystawianych straży zamysł powiódł się upalnej nocy 16 sierpnia 1840 roku, kiedy to znany w Europie zawadiaka don Merdoso de Aranjuez przy pomocy zgrai zbrojnych w kije i maczety wiernych sług Dobry Kamień wykradł.

Jednakże nie przyniósł Kamień szczęścia łupieżcom. Ledwie ruszyli w drogę powrotną, zagrzmiały na trwogę średniowieczne dzwony kościoła w Ajelo, poruszone wszak nie przez dzwonnika ? ten spał przecież pełen wspomnień wypitego pod wieczór z przyjaciółmi wina o miłej barwie rubinu. Złodzieje umykali przez pola. Zbliżali się właśnie do wiatraka Jose Mendeza, gdy nadciągnęła wichura o niespotykanej sile; niektórzy twierdzą, że rozpętały ją oszalałe skrzydła wiatraka znanego powszechnie w okolicy z nieoczekiwanych zachowań. Wkrótce niebo zapaliło się od piorunów. Przerażone konie poniosły, u wozu, na którym Kamień był wieziony, pękły obie osie. Oślepiani błyskawicami ludzie don Merdosa rozbiegli się na wszystkie strony, szukając schronienia przed nawałnicą i piorunami.

Rankiem przygodni wędrowcy napotkali trupy śmiałków. W ich popalonych czarnych dłoniach tkwiły kryształy Kamienia. Dobry Kamień rozpadł się wtedy na wiele trudnych do rozpoznania kawałków, lecz jeszcze dziś można napotkać tu i ówdzie jego drobne cząstki. Kto taką cząstkę znajdzie i weźmie z sobą, temu darzyć się będzie. Jednakże mieć należy na uwadze, że kamienne okruchy lubią wymykać się z dłoni, pozostawione zaś w nasłonecznionym miejscu zmieniają czasem swe położenie. Rosną nadal, acz nieznacznie, o łut albo dwa w ciągu roku, nie więcej.

W 1827 roku Caspar David Friedrich, czołowy niemiecki malarz doby romantyzmu, mistyk i Strażnik Kamiennej Pieczęci Różanego Krzyża w Getyndze, namalował obraz przedstawiający duży na wysokość chłopa, skrzący kryształami kamień, w tle zaś wiatrak targany rozszalałym żywiołem nocnej burzy, przewrócony wóz z połamanymi osiami, na krwawiącej ziemi porzucone ludzkie zwłoki.

Dociekliwy badacz odkryje w dolnej lewej partii kamienia drobne znaki rubinowej barwy ? ryty przypominające zniekształcone litery ?Sel stpo tr?. Z nich można złożyć słowo Selbstporträt.

Autor nigdy nie odwiedził Hiszpanii. Obraz nosi tytuł ?Dobry Kamień i burza?.

Caspar David Friedrich żył w latach 1774 ? 1840.

Don Merdoso de Aranjuez nie znał Friedricha, mimo że w 1809 roku bywał kilkakrotnie w Getyndze. Podczas jednego z tych pobytów poznał i pojął za żonę Annę z Krasickich, córkę pana na Mościskach.

Don Merdoso żył w latach 1774 ? 1840.

Dodaj komentarz