«

»

DĘBOWA POLANA

Dawno temu, za Wielkiego Księstwa Warszawskiego, w miejscu, gdzie dziś jest gospoda ?Kampinówka?, jaśniała rozległa polana zwana dębową. Pośrodku niej czekała na gości wiekowa karczma z dębowych bierwion postawiona, a jakże.

Toponimu Dębowa Polana użył napotkany przeze mnie gajowy z Sierakowa, gdy zbierałem grzyby. Było to w latach siedemdziesiątych. Podobno przed światową wojną posługiwali się tym mianem nieliczni wówczas mieszkańcy puszczy na wskazanie miejsca, gdzie rosły bądź pojawiały się po deszczu dębowe kamienie. Potem napływowa ludność przyniosła własne nazewnictwo.

Sam nie spotkałem się z tym toponimem już ani razu. Nie jest używany przez autorów przewodników turystyczno-krajoznawczych, nie jest obecny nawet w poważnych, szczegółowych monografiach. Wszelako, mimo że nie odwiedzałem tych stron przez długie lata, Dębowa Polana zamieszkała w mej świadomości, albowiem gajowy opowiedział przy okazji następującą historię.

Onegdaj Polana była otoczona majestatycznymi, pamiętającymi niejedno dębami, skąpo przybranymi listowiem, o spękanych od piorunów, zmieniających się zwolna w próchno pniach. Z coraz rzadszych żołędzi nie rodziły się już na Polanie dąbki. Na odchodzące do ziemi drzewa napierała zwarta ściana sosen i brzóz.

Że jednak lato 1809 roku było soczyste, jesień ciepła, zima zaś łaskawa i krótka ? wiosną pojawiło się wśród traw tuż przy karczmie zieloną witką nieśmiałe życie. Roślinka zrazu wątła rozrastała się w cieniu dębów wybornie; już po trzech latach cieszył oko prawdziwy krzak. Dęby bardzo dbały o swe dziecko, podczas suszy pochylały nad nim korony, podczas deszczu odchylały się, by darować mu wszystkie krople.

Pewnego letniego wieczoru pod karczmę zajechał szlachcic. Gość podjadł sobie grzecznie i podpił. Przed snem wyszedł na chwilę przed próg ciekaw pogody, bowiem nazajutrz czekała go uciążliwa droga. W ciemnościach potknął się o krzaczek i upadł. Rozeźlony wyrwał dąbek z lichej ziemi. Zaszumiały wtedy stare dęby, a szlachcic wrócił do karczmy i ułożył się do snu. Oberżysta spał już od dawna w swej izbie.

Obserwatorem tej sceny był karczemny parobek ? pradziad napotkanego gajowego. Bardzo czegoś niespokojny /może bał się wichury/ nie mógł zmrużyć oka. W środku nocy usłyszał głucho dudniące kroki. Przez okienko ujrzał napierające w mroku na karczmę dęby. Były blisko, z każdą chwilą bliżej. Przerażony parobczak pobiegł budzić karczmarza, ten jednak spał jak zawsze godnie, mocno pochrapując.

Rozległ się trzask. Łoskot. Grzmot jeden, potem drugi. Parobek schował się ze strachu pod łóżko swego pana.

Wczesnym rankiem oberżysta przebudził się wyspany należycie i w nastroju podniosłym. Oczekiwał niezłego utargu, ponieważ nazajutrz w Babicach miał się odbyć jarmark ? zapewne ściągali już nań chłopi i kupcy nawet zza Wisły. Wtem ujrzał spod łoża wystającą nogę. Zasępił się, gdyż nie miał w zwyczaju do swej izdebki prosić w gości. Posiadający nogę intruz mógł zwiastować tylko kłopoty. Nie bez trudu wydobył z czeluści parobka, ciągnąc go za lewe ucho miarowo a krzepko. Ten opierał się. Bełkocząc, wskazywał dłonią na okno. Dopiero wtedy oberżysta zauważył, że dęby padły. Leżały wokół karczmy, opierając o nią konary, jednakże nie wyrządziły większych szkód.
Nie byłoby w tej historii niczego dziwnego, gdyż stare drzewa często dokonują żywota właśnie podczas nagłych wichur, i to zbiorowo, gdyby nie fakt, że ich spróchniałe, lecz wciąż masywne pnie leżały daleko od korzeni ? tuż przy karczmie. A przecież noc była pogodna, a przecież nikt ich nie przeniósł, a w izbie…

W biesiadnej izbie znaleziono martwego szlachcica. Leżał z szeroko otwartymi oczyma. W nich, już mętnych, zwolna gasły cienie wielkich drzew.

Wkrótce potem, podczas odwrotu wojsk napoleońskich, pijani dragoni cara puścili karczmę z dymem. Z czasem okoliczne ścieżki zarosły leszczyną i częściowo olchą, sama zaś Polana rychło padła łupem brzóz.

Gajowy zmarł w 1988 roku, mając sto udanie przeżytych lat. Przed śmiercią poprosił dla siebie na grób o krzyż dębowy.

W tym właśnie roku sprowadziłem się tu na stałe. Mam w ogrodzie dwa piękne dęby. W ich cieniu spokojnie rośnie dąbek.

Narzucają się pewne analogie z historią Dobrego Kamienia, zwłaszcza że z podmurówki spalonej karczmy pozostał kamień, który podobno rósł aż do śmierci gajowego.

Ów kamień został wykorzystany jako budulec przy stawianiu ?Kampinówki?.

Dodaj komentarz